Samotność…
Tak wielka, że nawet Czas
Z bezczynności umiera
Na minimalnych obrotach
Bo tak bezpiecznie
Bo tak już wyszło
Zaczekaj!
Zaczekaj na mnie!
Cieniu mój drogi
Daj mi się schować
Pod pelerynę Twą
Bym z inną twarzą
Mógł na bezczela ich spenetrować
O czym mówicie?
O czym prawicie?
Moi ziomkowie, moi druhowie
Od filiżanki i od szklanki…
Kiedy puchary pełne już
Kraść tajemnice zacząć czas
Niechaj się plączą języki
W bełkocie chaotycznym…
Ten sam, a jednak inny
Pozorów gra
By nie uchylić nieopatrznie
Rąbka tajemnicy
Na temat tego, który tam w oddali
Wypatrywany, obserwowany
Na pewno nie wie nic!
Na pewno już nie wróci!
Kraków, 8 styczeń 2016